Genesis



6 kwietnia 2916 r.

         G   e   n   e   s   i   s


Rok  1980 stał się dla Polski i chyba dla całego świata, jeśli nie, to dla naszej części świata, czymś osobliwymi, niespotykany w historii. Przyrównanie można znaleźć w fizyce. Mamy oto  rozpuszczalnik , n. p. wodę, wsypujemy do niego  n. p. sól, czy inny rozpuszczający się środek,  sól  ulega  rozpuszczaniu, wsypujemy powolutku, tak długo, aż powstanie  t. zw. roztwór przesycony. Ilość rozpuszczonej soli przekracza dopuszczalna wartość określoną dla danej cieczy. Wtedy mały bodziec fizyczny powoduje gwałtowną krystalizację nadmiaru substancji rozpuszczonej. Sól się wytrąca, tworząc osad.  Zjawisko znane z fizyki. Czy takie zjawiska mogą zachodzić i w innych okolicznościach ? n. p  w społeczeństwie ? Czy społeczeństwo może być swoistym  „roztworem przesyconym”?


W Polsce roku 1980 zdarzyło się coś, co bardzo przypomina. wytrącenie się roztworu przesyconego . W ciągu wielu dziesięcioleci  PRL-u nagromadziło się w życiu społecznym i w psychice ludzi pracy tak wiele opozycyjności  i  niezadowolenie, swoistej „substancji rozpuszczonej”, że wystarczył jeden bodziec, by w społeczeństwie wykrystalizowała  się owa „substancja” w postaci  wielomilionowego  ruchu społecznego, kanalizującego  owo niezadowolenie i opozycyjność, to znaczy związek zawodowy „Solidarność”.  Był to fenomen niespotykany ani w naszej historii, ani w historii całego świata. Inne ruchy społeczne, rewolucje, powstania  i podobne, były wcześ niej  organizowane przez zespoły ludzkie, istniejące wcześniej organizacje, partie polityczne czy inne czynniki. A tu powstał ruch spontaniczny, tak  jakby  w społeczności doszło do zjawiska „krystalizacji” . Pytaniem jest, jaki  to czynnik   zjednoczył  Polaków i skłonił do takiego  zachowania?  Pomijając pogarszającą się sytuacje bytową, było jeszcze coś  dodatkowego, co jednoczyło tak wielką część społeczeństwa w jeden konglomerat. Co to było?



Komuniści polscy, zespoleni w Związku Patriotów Polskich w ZSRR,, a potem w PKWN i pierwszym rządzie po wyzwoleniu w 1944 i 45 roku, cokolwiek powiemy o ich postawie i późniejszych poczynaniach, dokonali jednak  choć jednego pozytywnego aktu gospodarczego i politycznego, który – według autora niniejszego – wyznaczył  dalsze dzieje PRL- u. Tym aktem była dość radykalna reforma rolna. Po wielowiekowej niewoli i niedoli chłopskiej, upośledzenia społecznego i gospodarczego, chłop polski  został uprzedmiotowiony, podniesiony do rangi równoprawnego obywatela, co więcej, jako jedyna warstwa, czy klasa, pozostał  i rozrósł się  jako WŁAŚCICIEL środków produkcji. Ten akt należy zapisać na konto „komunistów” i wyrazić im za to uznanie. T. zw. żołnierze wyklęci strzelający do chłopów, którzy otrzymali ziemię z reformy rolnej, nie odwrócili historii (autor  był świadkiem takich działań). Co prawda potem chciano chłopu odebrać ziemie na różne sposoby, lecz ten właścicielem pozostał. I nosił w sobie i pielęgnował „duszę właściciela, posiadacza”.


Przed II Wojną Światową w polskich miastach mieszkało 25 % ludności.Na wsi mieszkało 75 %. Po wojnie ten stosunek ulegał dość szybkiej zmianie. Obecnie w miastach mieszka ok. 75 % ludności,     a na wsi  25 %. Skąd ta zmiana?  W ciągu polskiej historii nie było tak dobrej koniunktury gospodarczej dla polskiej wsi ( nie mylić ze szlachtą i magnaterią, ta bogaciła się z pracy chłopstwa), dla polskiego chłopa. Ze względu na nieustanny  niedobór produktów rolnych, wynikający  m. innymi z eksportu, aby zdobywać „cenne dewizy”, lub płacić za import z ZSRR,, wieś stała się w stosunku do władzy monopolistą (rynek monopolowo - niedoborowy), to znaczy wystąpiła przewaga zbywcy nad nabywcą. Tym razem nabywcą było państwo.



Mimo polityki antychłopskiej, władza musiała skapitulować przed wsią. W latach 70 – tych pisano nawet, że wieś wyprzedza miasto pod względem produktywności. Więc chłop się bogacił, szczególnie podczas rządów Gierka. Jednocześnie następowała wielka emigracja ze wsi do miast z przeludnionej wsi. Wieś kupowała mieszkania w miastach  dla swoich synów i wnuków. Dodatkowym, korzystnym  zabiegiem  władz „komunistycznych” był rozwój i dostępność szkolnictwa. Wieś  korzystała z tej  możliwości  pełną garścią. Przemysł został „zaludniony” synami  i wnukami chłopstwa, a więc ludźmi z duszą właściciela, posiadacza.


I oto nagle potomek chłopa stał się robotnikiem najemnym, pozbawionym satysfakcji wolnego producenta, satysfakcji bycia „panem na zagrodzie.    Z człowieka z duszą właściciela, a więc wolnego  człowieka, stał się zależnym najemnikiem. Sytuacja ta oddziaływała frustrująco na psychikę synów i wnuków chłopa, nosicieli syndromu własności, a obecnie sprowadzonych do podległego wykonawcy cudzych decyzji. To była dla klasy robotniczej chłopsko pochodnej sytuacja coraz bardziej frustrująca.



Rysowała się różnica między bytową  sytuacją ojca, czy dziada, chłopa na zagrodzie, mimo wszystko wolnego gospodarza, a synem, czy wnukiem z miasta, którego musiał wspierać bytowo. Wytworzyła się zatem „mieszanka wybuchowa”.  Iskra, jakim był najpierw strajk  w Lublinie, potem w stoczniach, wystąpienie Wałęsy, chłopskiego syna, samorodka politycznego, zadziałała  jak  bodziec  na przesycony roztwór „społeczny i spowodowała  błyskawiczne wykrystalizowanie się gniewu najemników syndykatu „socjalistycznego” państwa, najemników z duszą właścicieli pozbawionych własności , którym uwierała taka rola. Stał się cud, podobny do cudu fizycznego, jakim jest nagła krystalizacja roztworu. Porównanie dość skomplikowane i może karkołomne, ale jednak  właściwe.



I oto polscy „komuniści” oddając polskiemu chłopu ziemię obszarniczą, co było aktem istotnie realizacji  sprawiedliwości społecznej (terminologia dziś  nie uznawana) , wyhodowali swojego własnego grabarza w postaci  post chłopskiej klasy  robotniczej,  Nie zdołali, mimo usiłowań, pokonać uporu chłopskiego i jego  miłości do ziemi, za którą tęsknił przez wieki i zapłacili za to cenę utraty władzy i zmiany ustroju.  Jak do tej pory w publicystyce politycznej, takiego wniosku  nikt nie wysunął. Wniosku, że to polski chłop, może lepiej polska niedoceniana i pogardzana chłopskość, w istocie obaliła  „komunizm”, dokonała  europejskiego przewrotu o dalekich  i jeszcze nieznanych konsekwencjach. Należy żywić żal, że mieszczaństwo  chłopskiego pochodzenia, w dzisiejszych czasach, jak gdyby zapomina o tym i nawet wzgardza swoimi  wiejskimi więzami. Świadczą o tym coraz gorsze wyniki wyborcze jedynej jeszcze partii chłopskiej PSL i wzgarda dla jej działaczy, odznaczających się o wiele większa kultura polityczna, niż wielu  polityków  o korzeniach miejsko – inteligenckich.



Ruch społeczny „Solidarność” stał się dwuwarstwowy.  Po jednej stronie masa  pracowników najemnych państwa, skupiona w organizacjach, po drugiej stronie klan działaczy „wyższego rzędu”, który przejął  kierownictwo ruchu i przekształcił Polskę na swoją modłę, według wzorów liberalnych. I ze szkodą dla  chłopskiej wsi, społeczności chłopskiej, która uległa i nadal ulega degradacji. Polska inteligencja, która przechwyciła kierownictwo ruchu, nie błysnęła nowatorska ideologią.A wzory zostały na świecie wypracowane. Choćby w postaci agraryzmu, akcjonariatu pracy, zdrowej spółdzielczość (prezydent Wojciechowski)    i podobnych rozwiązań.



Polska ma swoisty dorobek w tej mierze, choćby firmę „Gazolina” z przed  II Wojny, Edwarda Abramowskiego, encyklikę „Laborem excersens” naszego papieża (najbardziej znaczący, lewicowy dokument XX wieku) Na ten dokument włodarze nowej Polski nie zwrócili uwagi. Głuchy pozostał też episkopat. Nowa klasa polityczna przekształca Polskę w kolejną prywatną własność. Rewolucja solidarnościowa przekształciła się w swoje przeciwieństwo. Ale to temat na inny esej.



Należy wyrazić żal, że działacze chłopscy, zarówno w PRL – u, jaki już po solidarnościowym przewrocie, nie potrafili przejąć kierownictwa nad solidarnościowym ruchem chłopskim. Zabrakło im wyobraźni, nie potrafili, mając pewne doświadczenie polityczne, zespolić się z nowym ruchem chłopskim, w rezultacie zaprzepaszczając  udział wsi w kształtowaniu polityki i kształtowaniu dalszych dziejów Polski. Wieś nie ma obecnie swojej reprezentacji politycznej, zaprzepaszczono dorobek wieloletniego ruchu chłopskiego, rozwiniętego  jeszcze pod zaborami i kwitnącego z II Rzeczpospolitej, obecnego na polu walki o Polskę pod okupacja. Wieś  została uśpiona. I to jest tragedią. Z chłopskiej  wsi wyszło odrodzenie nowej państwowości, a dzisiaj wieś płaci gorzki rachunek za swoją chłopskość. Płaci także Polska  m. innymi spadkiem dzietności Polek. Bo wieś była matecznikiem, dopóki istniała rodzinna gospodarka rolna, której zwolennikiem był m. innymi Władysław Grabski przedwojenny  działacz państwowy, reformator polskich finansów, Polska rosła wtedy w siłę swoim przyrostem. Dzisiaj znajduje się na dalekim miejscu i wymiera. Ginie polska wieś. Dopełnieniem tych zjawisk jest emigracja 
zarobkowa.


Reasumując należy stwierdzić, że to polska wieś i polska chłopskość stała się zapalnikiem polskich i europejskich przemian. „Chłop potęgą  jest i basta”
.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz