Linia

Wrzesień 2014
                              Jedynie słuszna linia


Wypowiedź tę napisano jako wynik obserwacji obecnych zmagań politycznych, lektur dotyczących zmagań i walk politycznych podczas II Wojny Światowej  w kraju i na emigracji i w tak zwanym "minionym okresie", lektur historycznych oraz zainteresowań zagadnieniami społecznymi.  Nie są to poglądy odkrywcze, jest to więcej próba uporządkowania i ujęcia w uproszczeniu własnych zapatrywań, które - być może - zainteresują czytelnika o podobnych zainteresowaniach. W tekście jest nieco amatorskiego filozofowania.



W 1948 roku podczas kongresu zjednoczeniowego PPR i PPS ówczesny sekretarz PPR Bolesław Bierut wypowiedział takie zdanie:  "jedynie słuszną linia jest linia naszej partii". Autor, słysząc tę zapowiedź, utrwalił ją w pamięci. Nie można odmówić słuszności takiemu pojęciu. Każdy, kto wierzy w swoją ideę, nie może zaprzeczyć słuszności takiej prawdzie. Pojęcie to można skrócić do prostszego pojęcia "jedynie słuszna linia" bez dodatku "partii" i wtedy przybiera ono bardziej uniwersalnego wydźwięku. Może służyć do wyrażania wszelkich osobistych, czy zbiorowych "prawd".  W powiedzeniu tym, wyrażonym na tym zjeździe, nie byłoby nic nadzwyczajnego, gdyby po latach, na wielkim wiecu  przed Pałacem Kultury w Warszawie  w pamiętnym oku 1956, ówczesny sekretarz PZPR-u, Władysław Gomółka, nie wypowiedział dokładnie tej samej "maksymy",  "jedynie słuszną linią jest linia naszej partii". I też nie było w tym nic nadzwyczajnego, gdyby podobnych słów nie wypowiedział towarzysz Gierek przy kolejnej okazji, a po kilku latach dokładnie te same słowa podły z ust gen.  Jaruzelskiego.   Jest w tym coś zagadkowego , że takie stwierdzenia padają z ust wysokich dygnitarzy, tym razem akurat partyjnych.

Obserwacja zachowania się przedstawicieli innych  opcji politycznych, ugrupowań społecznych, grup wyznaniowych, gremiów naukowych, czy nawet osób reprezentujących tylko samych siebie, wykazuje, że ta przysłowiowa "jedynie słuszna linia" to jakaś uniwersalna cecha ludzka. Praktyka polityczna ostatnich 25 lat naszej "wolności" dobitnie pokazuje, jak wiele nowych "jedynie słusznych linii" pojawiło się na rynku politycznym. Każdy nosiciel takiej linii nie jest w stanie na jotę  odstąpić od swojej "linii", chociażby rzeczywistość, lub oponenci wykazali dobitnie błędność  tej "linii" lub pojawiły się ewidentne dowody błędności tej "linii".

W dzisiejszej rzeczywistości można znaleźć mnóstwo przykładów upierania się polityków i niepolitków przy wygenerowanej dla utylitarnych celów  "słusznej linii". Najbardziej spektakularna to zapewne  "słuszna linia" smoleńska. Ponieważ brak całkowicie pewnych dowodów zamachu, liczni nosiciele "jedynie słusznej linii", śladem polskich polszewików,  nauczeni czasową skutecznością lansowania tamtych "linii", upierają się przy swoich tezach, przedkładając na poparcie swojej wiary, liczne, coraz bardziej karkołomne dowody, lub tylko lasując nie poparty niczym pogląd, nie pomni, że katastrofa była li tylko efektem naszej, wielowymiarowej, polskiej niefrasobliwości, podobne do tej, którą spotykamy codziennie w naszym życiu  rodzinnym, społecznym i każdym innym. Nie bijemy się w piersi, nie chylimy czoła, nie przyrzekamy poprawy, nie wyznajemy naszych grzechów, tylko brniemy w wierze w "jedynie słuszną linię".

Inna rzecz, że jeżeli istotnie zamach miał  miejsce, to sprawcą, ja głosi fama, był ktoś, kto marzył o prezydenturze, a  zapowiadające się cztery kadencje braci Kaczyńskich odsuwały tę ewentualność na zawsze. Tym kimś mógł być ktoś z otoczenia św. pamięci prezydenta  Lecha Kaczyńskiego. Jedynie u takiego można dopatrzyć się racjonalnej motywacji. U nikogo innego, ani w jakichkolwiek strukturach politycznych,  polskich, czy obcych, takiej motywacji nie było. Zaciekłość w lansowaniu tezy o zamachu przez ruskich i Tuska jest w tym względzie nader przejrzysta, ma odsuwać podejrzenie od sprawcy. Taki pogląd znaleźć można w niektórych środowiskach.

Najdobitniejszym przykładem, czy reprezentantem, hołdującym tej niemądrej, nieracjonalnej zasadzie "jedynie słusznej linii" są niewątpliwie religie, w tym mahometanizm i chrześcijaństwo. Szkody, jakie przynosi upieranie się przy "jedynie słusznej linii", są nader widoczne, szczególnie w wydaniu  kainowej natury ludzkiej. XX wiek jest chyba tu rekordzistą. Historia  chrześcijaństwa dostarcza podobnych przykładów.  Chrześcijaństwo i mahometanizm, jak też i judaizm, potraktowały święte księgi w sposób dosłowny, a więc jako "jedynie słuszną linię", a nie jako swoiste metafory. Jedynie chyba św. Paweł miał odwagę uznać słowo boże nie dosłownie, czego dowodem jest jego opinia o "paruzji Chrystusa". Sprawcą wyznawców "jedynie słusznej linii" były inkwizycje, schizmy, walki religijne, których jesteśmy i dzisiaj świadkami. Na żart zakrawa schizma wschodnia, której  jedną z przyczyn jest jeden wyraz "que". Słowo "filioque'' stało się przyczyną, między innymi,  wielowiekowego rozdziału obu odłamów chrześcijaństwa (słowa w wyznaniu wiary:  "wierzę w Ducha Świętego, który od Ojca i (que) Syna pochodzi"). A może wystarczyłoby  opuścić ową formułę "który od Ojca i Syna pochodzi", pozostawić tylko formułę  "wierzę w Ducha Świętego" bez dalszego ciągu, w obu wyznaniach wiary, a jedna z przyczyn schizmy zostałaby usunięta. Stwórca z powodu takiego sformułowania na pewne się przecież nie obrazi

Inna Rzecz, że chyba bardziej właściwą przyczyna schizmy wschodniej była walka o prymat obu patriarchów : Konstantynopola i Rzymu. Szkody, jakie przyniosło chrześcijaństwu upieranie się przy "słusznej linii" i nie uwzględnianie Mojżeszowej tezy o człowieku stworzonym przez  Stwórcę  na "obraz i podobieństwo Boga", a więc obdarzonego intelektem, za pomocą którego ma czynić "ziemie sobie poddaną", co rozumieć należy także  jako poznawanie siebie samego, i czynienie " siebie sobie poddanym"  bo inaczej nie zdoła panować nad samym sobą, są nie do oceny.

Innym przykładem upierania się przy jedynej słusznej linii w chrześcijaństwie jest odstąpienie od dialogu  papiestwa z Marcinem Lutrem. Dyskusja nad jego tezami          i przyjęcie chociażby niektórych, np. liturgii w językach narodowych, zapewne zapobiegłaby może głębokiemu rozłamowi. Ten jego postulat został przyjęty dopiero po pięciuset latach przez sobór watykański II. Dobrym przykładem odejścia od sztywności doktrynalnej jest też zgoda na żenność księży unickich i zachowanie liturgii w języku staroruskim po realizacji Unii Brzeskiej. A więc można odejść od "linii" bez szkody. Polska hierarchia katolicka, a wraz z nią i politycy szlacheccy, nie zdobyły się jednak na krok dalej i nie dopuściły biskupów unickich do Senatu, co przeszkodziło do powstania pełnej unii i przeszkodziło zintegrowaniu się społeczności ruskiej z resztą społeczeństwa.

Można postawić pytanie, co sprawia upieranie się nosicieli " jedynie słusznej linii" przy swojej zasadzie? Musi tkwić  w psychice człowieka jakaś cecha, która nie pozwala  korygować skamieniałej postawy, negocjować, czy prowadzić dialogu z oponentem, uznając i jego rację, czy nawet prowadzić dialogu wewnętrznego i autorefleksji.   Bywają w historii przypadki ludzi, którzy potrafili odstąpić od swoich utrwalonych poglądów, czy postępowań. Mówi się wtedy , że doszło u takiego do konwersji. Proces zachodzi czasem w sposób nagły, w  wyniku iluminacji, po polsku: olśnienia. Taki proces miał miejsce u św. Pawła.  Przykładem może być też św. Augustyn, początkowo wyznawca manicheizmu,  o nieuporządkowanym życiu, który stał się potem Ojcem kościoła i świętym. Przykładem może być zmiana wiary lub nawrócenie na wiarę. Mówi się wtedy na takiego konwertyta.

Są to jednak wyjątki. Normą jest uporczywe gloryfikowanie  "jedynie słusznej linii". Szkody, jakie z tego tytułu powstają są widoczne i ogromne. Przykładem jest marksizm i bolszewizm, przyczyna wielu nieszczęść ludzkich, czy mahometanizm nie uznający cudzych racji. Ich niwelacji podejmują się inni wyznawcy "jedynie słusznej linii",  doprowadzając do nowych szkód. W naszym wypadku takim niwelatorem na polu gospodarczym okazał się prof. Balcerowicz. Wolta ekonomiczna, jaka dokonała się za jego sprawą, poczyniła polskiej gospodarce i społeczeństwu nieodwracalne szkody. Mimo owej "bolszewickiej jedynej słusznej linii" w Polsce dokonał się jednak przełom gospodarczy, aczkolwiek błędność owej linii, z przyczyn także niezależnych od tej linii, zaowocowała kryzysem i w konsekwencji upadkiem bolszewickiego ustroju w wielu krajach.  Mniej doktrynalne podejście mogło, biorąc za podstawę istniejący potencjał przemysłowy, przyspieszyć postęp o wiele szybciej i racjonalniej baz likwidacji wielu gałęzi przemysłu. Sam papież Jan Paweł II przedłożył rozwiązanie w encyklice "Laborem excersens" Zaważyła znowu "jedynie słuszna linia" tym razem Balcerowicza,  monetaryzm.

Jaki  tkwi zatem w ludzkiej naturze  błąd, nie pozwalający na elastyczność myślenia i korygowania swojej postawy, uznanie cudzych racji, czy dowodów, zmianę postawy, czy postępowania?  W gąszczu złożoności ludzkiej natury trudno znaleźć jednoznaczną cechę, która określałaby funkcjonowania takiej trywialnej, aczkolwiek często niszczącej ludzkiej właściwości, którą autor określa jako "jedynie słuszna linia". Istnieje niewątpliwie, pośród innych przypadłości ludzkiej natury, taka, która wyzwala tę stron ludzkiej duszy. Autor określa tę przypadłość jako "potrzebę dominacji". Obserwując ludzkie postępowanie dość łatwo odnaleźć można tę cechę, czy właściwość ludzkiej natury. Potrzeba dominacji określa niewątpliwie ludzkie postępowanie na wielu płaszczyznach.

Potrzeba dominacji jest motorem walk politycznych, walki o władzę, potrzeby  bogacenia się, walki o przywództwo, lecz także potrzeby sukcesu naukowego, sportowego,  towarzyskiego, czy każdego innego. A więc ta potrzeba struje ludzkim postępowanie w aspekcie pozytywny i negatywnym. Jest zapewne dominującą cechą natury ludzkiej, wpisaną w psychikę każdego człowieka. Walka o dominację toczy się niewątpliwie także w łonie rodziny. Można orzec, że motorem tej walki jest wiara w ową" jedynie słuszną linię", moją linię. Dowody znaleźć można  w każdym aspekcie ludzkiej działalności.

Najbardziej spektakularnym przykładem jest działalność gospodarcza. Bogacący się przedsiębiorca nie poprzestaje na posiadanym bogactwie. Dąży do pomnażania swojego pola władzy ekonomicznej, nawet gdy jego bogactwo nie ma granic. Przykładem jest Bill Gates, Soros, Warren Buffet, u nas Kulczyk, Czarnecki i inni, jak i też oligarchowie za wschodnią granicą, czy szejkowie naftowi. Pomnażanie bogactwa nie jest już potrzebą egzystencjalną, czy gospodarczą, a potrzebą  ambicjonalną , czy wręcz irracjonalna. Takie działanie jest niewątpliwie także korzystne z punktu widzenia ekonomii. Posuwa postęp techniczny, przysparza miejsc pracy, przysparza nowych produktów  i w takim wydaniu jest pożyteczne, ale pod warunkiem, że posiadacz kapitału obraca nim na polu gospodarczym, a nie przeznacza go dla celów niemoralnych.

Potrzeba dominacji, jako element "jedynie słusznej linii" wyznacza postępowanie  przede wszystkim w działalności politycznej. Przykładem jest tu nazizm i stalinizm i wszystkie inne totalitaryzmy, czego  nie ma potrzeby udowadniać. Tutaj "jedynie słuszna linia" służyła do eliminacji przeciwnika, wcielania w praktyce gospodarczej i społecznej zgubnych koncepcji, których nosiciel takiej "linii" nie był w stanie lub nie chciał skorygować, bo utraciłby swoją pozycję dominującą. Dopiero klęska koncepcji, lub śmierć "nosiciela", czy wreszcie eliminacja drogą przewrotu, pozwalała odstąpić od "linii". Nowy dominant wprowadza kolejną "słuszna linię" i proces zaczyna się od początku.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz